poniedziałek, 29 października 2018

I znowu o związkach

I znowu wracam do mojego ulubionego tematu rzeki, ale związki to temat wdzięczny i praktycznie bez możliwości wyczerpania. A przyznaje się bez bicia, że czasem brakuje mi pomysłu na cotygodniowy wpis, ale do tego wrócimy pod koniec tego wpisu.  Nie raz, ani nie dwa spotkałam się z opinią, że transseksualna kobieta nigdy nie znajdzie sobie drugiej połówki.

Jest to oczywiście bzdura totalna. Żyjemy w dziwnych czasach i przynależność do jakiejkolwiek literki LGBT nie skreśla nas w miłosnej grze. Wręcz przeciwnie posłuchajcie swoich heteronormatywnych znajomych i trochę pomyślcie, a nagle dojdziecie do wniosku, że każdy bez względu na płeć/orientacje ma problem ze znalezieniem swojej drugiej połówki jabłka.

Owszem może nam się wydawać, że mamy trudniej. Jesteśmy skreślane z powodu naszej przeszłości, aktualnego etapu leczenia, lub zwyczajnie dlatego że ktoś ma problem z ogarnięciem tematu transseksualizmu i jest zwyczajnie uprzedzony. Jednak prawda jest taka, że w miłosnych szachach nie ma żadnych zasad.

Ten etap pierwszych randek i poznawania się nie jest niczym jak reklamą, to właściwie od niego zależy czy znajomość rozwinie się w coś więcej, czy wręcz odwrotnie. Staramy się zainteresować sobą i zauroczyć, więc jest tu wiele możliwości by wystraszyć naszą/szego wybrankę/a. Osobiście stosuje zasadę ograniczonej szczerości o czym wspominałam już wcześniej. Nawet jeśli już się wyoutuje, to pozwalam tej drugiej osobie decydować w jakim tempie chce zdobywać dokładniejsze informacje.

Metoda ta ma jeden znaczący plus pozwala mi ocenić jakimi kwestiami dotyczącymi mnie interesuje się dana osoba. Z odrobiną asertywności i dystansu pozwala jednak na mówienie o swoim problemie z tożsamością płciową bez wystraszenia zalewem informacjami i narzekaniem jak to źle i ciężko jest. Zwłaszcza to drugie potrafi wystraszyć zainteresowanego.

Bo na dobrą sprawę najpierw musimy być sobą, a dopiero potem tymi transseksualnymi kobietami. To nasz charakter, pasje i sposób bycia przyciągają, a nie wiecznie wyciągany na piedestał transseksualizm. Jeśli nie dajemy się poznać jako człowiek, tylko jako sterta problemów z własną tożsamością to faktycznie bardzo ciężko jest kogoś poznać. Oczywiście zawsze się znajdzie ktoś, komu coś się nie spodoba i bardzo często będzie to sama nie rozrysowana informacja "jestem trans". Jednak jak już wspominałam w miłosnych szachach nie ma zasad i otwierając przed kimś serce trzeba się liczyć z możliwością zranienia i to nie zależnie od płci, czy orientacji.

Kończąc ten wpis mam nadzieję, że podoba wam się nowa szata graficzna bloga. Cały wczorajszy wieczór poświęciłam na przeniesienie bloga na nową domenę i dopieszczenie go. Oczywiście czeka mnie jeszcze zaprojektowanie loga, ale z tym bez pośpiechu od dawna już nie rysuje i zajmie mi to trochę czasu. Wracając do sprawy poruszonej przez mnie na początku wpisu, nie zawsze mam wenę by wymyślić jakiś ciekawy temat. Tak więc pytajcie w komentarzach! Najtrafniejsze pytania w moim odczuciu z pewnością dostaną obszerne odpowiedzi w formie wpisu, a na resztę również odpowiem w jakiś ciekawy sposób. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz