poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Pornografia i masturbacja

 Hyyyyk szokeł i nie dowierzanie, oto tematy które mogą wywołać sztorm w szklance wody. No bo jak to tak! Oglądać porno, masturbować się i jeszcze się do tego przyznawać! No toż to całkiem zupełnie nie po Polsku. I tak się robić nie powinno!

A może wręcz przeciwnie? Powinno się o tym rozmawiać, powinno pozbyć się tego wpojonego przez lata wstydu, że to coś niewłaściwego? Bo przecież jakby nie patrzeć pornografia może pomóc odkrywać nam nasze własne fantazje, a wspólne oglądanie fikuśnych filmów i zdjęć może prowadzić do eksperymentów w łóżku i lepszego poznania się nawzajem w tej sferze życia. 

Może poprzez wspólne oglądanie porno można na nowo rozpalić ogień namiętności, który powoli wypala się w związku, a może... Dużo tego może. Ale śmieszą mnie reakcje, gdy w rozmowie zacznie się temat pornografii i zdumione miny, że można się tego nie wstydzić. Zresztą to samo z masturbacją... No kochani jesteśmy dorośli przecież i nie ma się czego wstydzić.



Jakby nie patrzeć masturbacja to świetny sposób by rozładować napięcie i obniżyć poziom stresu, a poza tym jedna z najlepszych metod by poznać swoje własne ciało. A to akurat bywa bardzo przydatne w związku, bo partnerzy nie koniecznie się sami  domyślą co lubicie. 

Oczywiście nie są to rzeczy którymi należy się chwalić, ale też pytam się: czego tu się wstydzić i czym tu się szokować? Rozumiem nastolatków, którzy fascynują się seksem i wszystko co z nim związane wywołuje u nich śmichy hihy. Ale dorosły człowiek? W głowie mi się to nie mieści... 

wtorek, 25 sierpnia 2020

Transkobieta, a transmężczyzna

 Tak to mój wielki powrót do prowadzenia tego bloga. Trochę czasu od stycznia minęło, o ile dobrze pamiętam czas w którym zawiesiłam działanie tego miejsca. Ale wczoraj opublikowałam swój pierwszy materiał na jakże dziś popularnej platformie jaką jest Tik Tok i w komentarzu padło pewne pytanie, które faktycznie może frasować wielu ludzi, a odpowiedź wcale nie jest trudna i można nawet ją odkryć samodzielnie.

No dobra, ale z tym samodzielnym odkrywaniem odpowiedzi nie przesadzajcie bo nie będę miała o czym pisać ;-). Stanowczo wolę kiedy zadajecie mi pytania i mogę się nieco wyżyć na klawiaturze. A wracając do meritum notki: transkobieta, a transmężczyzna? Kto jest kto? Who is who jak to się teraz mówi w naszym pięknym języku.



Odpowiedź jest banalna i nie wymaga zbyt wielkiego rozpisywania się (i dlatego właśnie się rozpisuje bo kawa stoi obok i napędza mnie twórczo). Transkobieta (m/k, czy też emka) to - jak widać zresztą w zawartym skrócie w nawiasie - mężczyzna który koryguje swoją płeć na żeńską. Więc analogicznie transmężczyzna (k/m, czy też kaem), to kobieta korygująca płeć na męską. I oto cała filozofia i mam nadzieję, że tym krótkim postem udało mi się rozwiać pytania i wątpliwości. 

No i na koniec tylko podkreślę, że zawsze lepiej spytać niż popełnić jakąś głupotkę. Zwłaszcza dziś, gdy wasze wsparcie w dobie politycznego zaszczucia jest dla nas naprawdę ważne. Więc bez wstydu pytajcie, jeśli wstydzicie się znajomego/znajomej, to ten blog powstał właśnie po to bym mogła odpowiadać na takie i inne trudne pytania.


środa, 1 stycznia 2020

To już jest koniec?

Nie ma co ukrywać, że czuje się ostatnio wypalona i nie mam pomysłów na nowe wpisy. Bloga nie zamykam, ale chyba zawieszę go na jakiś czas, zwłaszcza że w nadchodzących miesiącach czeka mnie (mam nadzieję) sporo zmian.

Więc przez pewien czas nie będę niczego publikować, muszę znaleźć motywacje i inspirację do dalszego pisania, oraz wdrożyć się w nowe obowiązki i poukładać sobie wolne chwile tak by mieć czas na wszystko co kocham. Oczywiście strona na Fb będzie sobie funkcjonować i dalej będzie można przez nią się ze mną skontaktować. Wielkie dzięki wszystkim wspierającym mnie komentarzami tutaj, czy na Fb, to dzięki wam miałam kopa by pisać dla Was.


wtorek, 22 października 2019

Stojąc w miejscu

Okres oczekiwania aż sąd rozpatrzy sprawę pozytywnie i uda się w dokumentach w końcu uregulować jakiej płci faktycznie jesteśmy potrafi ciągnąć się nie miłosiernie. Można przy tym mieć jeszcze pecha i wisieć w powietrzu nie mogąc znaleźć stałego zatrudnienia, lub zwyczajnie wpaść w dołka głębokiego niczym rów mariański.

Sama w takim zawieszeniu znajdowałam się dość długo i w miarę udało mi się to przetrwać bezboleśnie. Zwłaszcza ten dołek całkiem skutecznie zakopałam, dzięki czemu przetrwanie tego czasu nie było strasznie trudne.

W tym czasie zamiast zamykać się w sobie i cierpieć w milczeniu jaki to świat jest niesprawiedliwy, postawiłam na samorozwój. Znalazłam sobie liczne zajęcia, które pozwoliły mi oderwać się od poczucia stania w miejscu i które nie pozwoliły mi zniknąć dla świata. Dzięki kilku nowym pasją poznałam ludzi, a nawet czasem udało się coś zarobić. Bo zamknięcie się w sobie i życie tylko jednym tematem z pewnością by mnie wyniszczyło.

Oczywiście nawet najbardziej wciągająca pasja nie zawsze potrafi pomóc dlatego też warto budować sobie jakieś znajomości i od czasu do czasu, gdy wszystko przytłacza wyrwać się z tego błędnego koła i spotkać z kimś pozytywnym. Oderwać myśli od prawnych absurdów, psychologów, czy lekarzy specjalistów z którymi kontakt kończy się kacem intelektualnym i zadawaniem sobie pytań "czy to aby z pewnością specjaliści?".

Właściwie to jedną z moich ulubionych metod rozładowywania tego całego stresu jest w czasie różnych spotkań ze znajomych sprowadzanie tych wszystkich stresujących i męczących sytuacji do anegdot, które oni odbierają pół żartem a pół serio. Aczkolwiek możliwość żartowania sobie z tego wymaga obecności osób które są naprawdę mi bliskie w innym wypadku zazwyczaj nikt nie łapie dowcipu, a i frustrację potrafią pogłębić.

Stojąc w miejscu i czekając najlepsze co można zrobić to... krok w innym kierunku. Jest wiele ścieżek i jak na jednej na razie nie możemy zrobić kroku, to siedzenie na niej i płacz nie przyniesie niczego dobrego. Jest sporo możliwości samorozwojowych, grup w których można poznawać ludzi, a już w dobie internetu i tak niesamowitych ułatwień w podróży nie jesteśmy skazani tylko na swoją najbliższą okolice. Nie stójmy w miejscu! Szukajmy możliwości!  A co jest najlepsze to nie dotyczy tylko osób transpłciowych bo każdy może to zastosować w swoim życiu.


sobota, 28 września 2019

Nie wierzę

Temat tego wpisu podsunęła mi moja partnerka i na dobrą sprawę, aż dziwne że sama na to nie wpadłam. Doskonale pamiętam jak to było ze mną po moim wyjściu z szafy, a i nie raz ani nie dwa słuchałam podobne historie od swoich znajomych.

No bo skoro miałaś faceta w przeszłości, to z pewnością nie jesteś lesbijką. Swoją drogą coś strasznie dużo o lesbijkach piszę ostatnio, ale w tym wypadku to tylko punkt wyjścia. Tak czy siak coś podobnego słyszałam gdy wyszłam z szafy jako osoba transseksualna: nie wierzę, głupi kawał itp. itd.

Zastanawiające jest że cispłciowy heteryk nie musi niczego udowadniać. Zresztą już widzę oczami wyobraźni reakcje na: nie wierzę, że jesteś hetero widziałem jak tulisz mężczyznę/kobietę (zależnie od płci niepotrzebne skreślić). Absurdalne, co? Mało kto bierze pod uwagę, że w naszym tęczowym światku często gęsto komplikujemy sobie sprawy z różnych powodów. Strach zazwyczaj jest głównym powodem.

Znam wiele lesbijek i gejów, którzy przez lata dusili się w związkach hetero z różnych przyczyn jednak te związki nie wytrzymały i "zew natury" wziął górę. Czasem mieszkając w małej miejscowości boimy się reakcji znajomych, czasem nie chcemy zawieść oczekiwań rodziny (a jakby nie patrzeć oczekiwania, że rodzice będą mieć wnuka bywają dość przytłaczające). A czasem zwyczajnie mamy nadzieję, że wchodząc w jakąś relacje lub żyjąc nie zgodnie z sobą wyjdziemy "z tego problemu".

Wiele osób które dziś określa stricte jako hetero i cispłciowe miały w swoim życiu jakieś eksperymenty, czy to niewinny pocałunek, pieczoty, pójście na całość, albo przymierzenie sukienki/spodni. No dobra z tymi spodniami trochę przesadziłam, bo kobieta w spodniach jakoś specjalnego wrażenia w dzisiejszych czasach nie robi w odróżnieniu od mężczyzny w sukience... Wracając jednak do sedna, te osoby nie muszą udowadniać że są hetero, czy też cis mimo tych kilku eksperymentów. Dlaczego w takim razie my musimy?

Tfu przepraszam my nie musimy udowadniać. Prawda jest taka, że to właśnie nasi znajomi często wywierają na nas presję swoimi pytaniami, czy też stwierdzeniami. No bo skoro miałaś/eś partnera/kę to z pewnością jesteś hetero. Ciekawe, że od razu się neguje iż taka osoba może być bi... Biszkopty nie martwcie się, istniejecie i biseksualizm nie jest wymysłem. Jak ciężko pogodzić się osobą trzecim z upodobaniami innych i jak bardzo chcą wszystko sprowadzić do własnej bezpiecznej i łatwo zrozumiałej przestrzeni. "Jak by zakręcił się obok ciebie facet z pewnością byś ją zostawiła", czy trzeba więcej słów, niż te zawarte w tym cytacie?

Ile rodzin udaje, że temat homoseksualizmu czy transseksualizmu w ich rodzinie to tylko coś chwilowego i tak naprawdę za parę lat wszystko się zmieni na tą prostą i przyjętą dla nich normę. Ilu znajomych nie potrafiąc przyjąć do siebie sytuacji stara się swatać nas nie zgodnie z naszymi odczuciami... Owszem często takie sytuacje kończą się jako faza przejściowa w okresie dojrzewania. Jednak jeszcze częściej fakt jest faktem... nie zmieni się tego, a najwyżej skrzywdzi. A te krzywdy niestety potrafią skończyć się tragicznie.

poniedziałek, 23 września 2019

Ts w świecie les cz2

Tak ostro było w ostatnim wpisie, ale każda moneta ma dwie strony więc dziś rzucę okiem na tą drugą. Pozytywną. Przyznaje się bez bicia, że negatywne doświadczenia zapadają w pamięć znacznie mocniej niż te dobre, ale na szczęście tych dobrych mam dostatecznie dużo by móc stwierdzić - lesbijka najlepszą przyjaciółką transpłciowej kobiety.

Tak jak zawsze wszystko opieram na własnych doświadczeniach i jak zawsze podkreślę, że ile ludzi tyle historii. Zacznę od tego, że rok temu można było zobaczyć zdjęcia ze mną na pewnej wystawie foto. Tekst zapraszający do zwiedzania tego wydarzenia napisała moja dobra znajoma lesbijka. Pamiętam jak przy kawie siedziałyśmy i rozmawiając próbowała wejść w mój świat by przedstawić mnie w interesujący sposób w przygotowywanym tekście. Do dziś uważam, że to jedna z najgłębszych ocen mojej osoby jakie miałam w swoich dłoniach. Dzięki swojej otwartości potrafiła wejść głębiej w moją osobowość niż nie jeden psycholog z którym się użerałam.

Jeden z moich wpisów "Miłość, czy przyjaźń" również był zainspirowany przez moją koleżankę lesbijkę. Przede wszystkim przez "miętę' jaką do siebie czułyśmy, ale stwierdziłyśmy że wchodzenie w coś więcej zniszczyło by naszą przyjaźń, która jest dla nas znacznie ważniejsza. Przyjaźń trwa do dziś, a darmowe minuty uznaje za błogosławieństwo bo rachunki za telefon puściły by mnie z torbami. Zresztą uważam, że każda transpłciowa kobieta powinna mieć cispłciową koleżankę. Nie ważne czy les czy hetero, po prostu ona szczerze powie co myśli i nie będzie mieć problemów by pomóc z jakimiś drobnymi babskimi problemami z jakimi możemy się zderzyć.

Kolejna sprawa... pisałam o licznych atakach ze strony lesbijek, ale to właśnie inne les stają w naszej obronie, gdy ich koleżanki ponosi. Wiele z nich doskonale rozumie o co walczy tęcza i że takie zachowanie to negowanie tego o co wszyscy w tej kolorowej części społeczności walczymy. No i wbrew pozorom wcale nie jest nie możliwe znalezienie partnerki, nie jestem jedyną w kraju transkobietą w związku z ciskobietą. I najczęściej wytykane "problemy", czyli współżycie dla dwojga dorosłych, umiejących ze sobą rozmawiać osób przestają być problemem.

Zresztą moja partnerka zdrowo się uśmiała, gdy powiedziałam jej że moja fizjonomia przeszkadzała praktycznie każdej lesbijce z która się spotykałam. "A czego się spodziewały umawiając się z tobą? I przecież to tylko przejściowe", zresztą raz lepiej, a raz gorzej jednak zawsze stara się mnie wspierać w leczeniu. Tak więc da się... I te lesbijki wcale nie są dla nas takie złe, bo każda moneta ma dwie strony i nie ma co się zamykać bo parę osób było wobec nas nie fajnych.

poniedziałek, 16 września 2019

Ts w świecie les

Ostatnio rozmawiałam ze znajomą amerykanką, która związała się z transseksualną kobietą i jak tylko podzieliła się ze mną ową nowiną postanowiłam poruszyć temat kobiet transseksualnych w amerykańskim środowisku les. I muszę powiedzieć, że różnice uderzyły mnie w twarz z siłą bolidu wyścigowego rozbijającego się o mur.

Kobieta to kobieta, nie ważne ts czy cis, oczywiście zdarzają się osoby które mają inne podejście jednak jest ich coraz mniej. I gdy mi to powiedziała... przyznaje szczęka mi nieco opadła. Parę lat temu w serialu s-f "Sense8" był poruszony wątek transseksualnej lesbijki i sposób w jaki była traktowana bardzo mi przypominał nasze rodzime realia. A tu zonk... postęp nastąpił.

Bo jak już wspomniałam na naszym podwórku nie wygląda to zbyt ciekawie. Bardzo wiele lesbijek dokucza, żeby nie powiedzieć wprost atakuje swoje transseksualne koleżanki. Sama nie raz i nie dwa dowiadywałam się, że jestem "facetem z dorobionymi cyckami". Zresztą ruch feministyczny też potrafi być wobec nas dość... brutalny.

Nawet te pozytywnie nastawione mają swoje ale... Coś na zasadzie: jesteś fajną koleżanką, ale nie mogła bym być z tobą. I nawet od czasu do czasu któraś powie prosto w twarz z jakiego powodu, jednak nie jest to zbyt częste (no bo chodzi o srs) może ze strachu przed urażeniem - nie wiem i nie wnikam. Tak więc dobra koleżanka, ale nigdy partnerka.

Pamiętam jak nie tak dawno temu poświęcałam dużo czasu pewnej nie wiele młodszej od siebie kobiecie i ta postanowiła zerwać ze mną kontakt ponieważ jej koleżanki lesbijki stwierdziły, że woli facetów bo się ze mną zadaje. Szczerze powiedziawszy zatkało mnie i nie wiedziałam jak na to zareagować. Jednak tak właśnie wygląda ta tolerancja u nas... Nawet w tęczy są normy z których lepiej się nie wyłamywać by nie zostać zaatakowanym.

I na dobrą sprawę będąc transseksualną kobietą i lesbijką najlepiej sobie szukać partnerki spoza środowiska. Nie przejmującej się opiniami, bo niestety w samym środowisku nie jest łatwo o taką osobę, ba jest to nadal hermetyczny klub dla kobiet które urodziły się z cipką. Chociaż postęp powoli nastąpi, bo świat nie lubi stagnacji i myślę, że wcześniej czy później kobiety uznają nas... za kobiety nie tylko gdy będzie to dla nich wygodne.