niedziela, 28 października 2018

Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody, jednak ile razy to robimy? No ja ostatnio coraz mniej... 30 lat i jakieś tam już doświadczenie nauczyło mnie, że jednak to nie ma sensu. Jednak od czasu do czasu jakiś diabeł mnie podkusi i popełniam ten błąd. I w teorii nie ma w tym nic złego, bo przecież każdy zasługuje na drugą szansę.

Inna sprawa kiedy tych szans już nie potrafimy zliczyć, a i tak... dajemy kolejną naiwnie się łudząc że ta druga osoba się zmieni. I nie ważne, że doskonale zdajemy sobie sprawę że to złudna nadzieja. I rzucamy się znowu w przepaść doskonale wiedząc, że na jej dnie czeka nas tylko sterta kamieni, potłuczone szkło i ciernie. I mimo, że dość wiele razy zastanawiam się co mną kieruje w tym wyborze nie potrafię znaleźć jednoznacznej odpowiedzi.

Może to strach przed samotnością, albo zmęczenie nią? Jednak nie ma to większego sensu ponieważ tak naprawdę nie jestem sama. A może to moja pycha nie pozwala mi uwierzyć, że ta osoba tak naprawdę tylko się mną bawi? Też nie jest to wyczerpująca odpowiedź... właściwie w kontaktach międzyludzkich nie mam na tyle pewności siebie, by wierzyć bym mogła być dla kogoś bezwarunkowo atrakcyjna. A jednak coś mnie popycha w tę przepaść desperacji.

Najzabawniej jest kiedy uświadamiam sobie, że tak naprawdę już nic nie czuje do tej osoby i daje się podpuścić, że mnie darzy wielkim uczuciem. I tu właśnie jest pies pogrzebany. Wierzę w te zapewnienia, bez problemu daje się omamić słodkim słowom bo mają one dla mnie równie duże znaczenie co dotyk. I chyba coś jest w tym zdjęciu wędrującym po sieci z napisem, że nieodpowiedni mężczyźni nauczyli się mówić odpowiednie rzeczy. No w moim wypadku akurat nie tylko nieodpowiedni mężczyźni. Tak więc nie dawajmy się ponieść emocjom wzbudzanym przez te słowa, bo dwie szanse to o już o jedną szansę za dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz