niedziela, 28 października 2018

Ciałopozytywność

Jakże burzliwy temat do przemyśleń sobie wybrałam, ach te wszystkie dramy w internecie bo ktoś obraził kogoś, że jest gruby a ta osoba ośmieliła się na ripostę (nie koniecznie kulturalną). Ciałopozytywność wzbudza wiele emocji, ale czym tak właściwie ona jest? Tak w skrócie to "szanuje wszystkie ciała". Nie tylko te które mi się podobają, ale wszystkie wszyściutkie te duże i te małe, te szczupłe i te grube, te niepełnosprawne... Myślę, że łapiecie o co chodzi.

A jak to się ma do mnie? Jakby nie patrzeć jestem kobietą transseksualną i moje podejście do własnego ciała przechodziło bardzo długą drogę bym spojrzała na siebie przychylnym okiem. Ale tak, dziś stojąc przed lustrem potrafię do siebie mrugnąć okiem i powiedzieć sobie: kurcze może i masz brzuszek, ale fajna z ciebie kobitka. Jednak kilka lat temu nie było zbyt kolorowo.

Dysforia płciowa to taki mały potworek który żyje w każdej osobie transseksualnej i nie pozwalający spojrzeć na siebie przychylnym okiem. Bo stajesz przed tym lustrem i widzisz w nim mężczyznę, człowieka którym się nie czujesz. Obraz z twojego wnętrza zupełnie się nie zgadza z tym co widzisz w odbiciu i uciekasz wzrokiem w bok... Okres dojrzewania jest koszmarem, a z wiekiem wcale nie jest łatwiej. Ale wcześniej czy później zaczynamy brać hormony, a wraz z nimi idą zmiany.

A z każdą zauważoną zmianą zmienia się nasze podejście do siebie, tak właściwie nie da się opisać mojego szczęścia gdy zaczęłam się zaokrąglać tu i ówdzie. Zresztą dziś jak patrzę na dziewczyny przed leczeniem już potrafię dostrzec ich potencjał i cieszyć się jak ładnie się zmienią, oraz ile radości im to sprawi. Bo w naszym wypadku ta samoakceptacja idzie wraz z postępami w leczeniu. Im dalej w las tym piękniej jest.
Żeby było ciekawiej to w samym środowisku tej akceptacji odmiennej fizyczności za bardzo nie ma. Wielokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że powinnam schudnąć. Nooo po moim trupie. Czuje się świetnie ze swoją lekką nadwagą, ba czuje się atrakcyjna i nie raz i nie dwa mogłam to odczuć. A parę lat temu byłam na skraju anoreksji i nie czułam się z tym najlepiej. I nie powiem tutaj, że facet nie pies i na kości nie poleci. Są gusta i guściki jak i biusty i biuściki, to że tobie nie podoba się czyjeś ciało wcale nie oznacza, że dla kogoś innego nie jest atrakcyjne. A już głośne krytykowanie...

Nie ma chyba większego chamstwa i bezmyślności, rzucasz tym swoim - eee siostra popa jaka gruba/by - i właśnie komuś zniszczyłeś dzień. A może ta osoba właśnie zrzuciła parę kilo i przez twoją uwagę straci motywację do dalszych zmian. Zresztą osoby szczupłe też nie koniecznie są szczęśliwe ze sobą. Żeby daleko nie szukać przykład mojej własnej osoby. Na początku leczenia byłam szczuplutka, modelka na wybiegu by się nie powstydziła, tylko że ja się z tym dobrze nie czułam.

A więc kończąc ten wpis mogę zacytować łacińską sentencję: de gustibus non est disputandum. I jeszcze może Biblijne: nie sądźcie, a nie będziecie osądzeni. Bo przecież ludzkie ciało jest piękne bez znaczenia na jego wygląd. Dziś patrząc na swoje zdjęcia sprzed korekty potrafię się przed sobą przyznać, że jako mężczyzna było ze mnie całkiem niezłe ciacho i sama sobie by nie powiedziała nie. Tak więc patrzmy na siebie z miłością i nie dajmy sobie wbić do mózgu, że jedyną słuszną sylwetką jest ta z reklamy Victoria's Secret czy Calvina K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz