Należy zacząć od tego, że nie zawsze funkcjonowałam w swojej płci odczuwalnej. Przez lata żyłam jako mężczyzna i starałam się dopasować do tej roli na różne sposoby - niestety z marnym skutkiem. Ale żyłam przez ponad 20 lat jako on, miałam partnerkę, dość liczną grupę znajomych i ogólnie gdybyście się na mnie natknęli na ulicy, to waszą pierwszą myślą by było - miły chłopak.
Było dobrze, było źle jednak zawsze to jakoś było. Aż pewnego dnia miałam dość - dość udawania i uciekania od prawdziwej siebie. Zmęczenie ciągłym dopasowywaniem się do roli, której nawet za bardzo nie rozumiałam było tak duże, że nie widziałam żadnego wyjścia z tej sytuacji. Na szczęście w internecie poznałam ludzi podobnych sobie, zaczęłam chodzić na spotkania i powoli bardziej wgryzać się w problem, a co za tym idzie rozumieć lepiej siebie.
I w końcu przychodzi dzień kiedy trzeba wyjść z tej przysłowiowej szafy i o ile gej, czy lesbijka mogą próbować się chować przez całe życie to osoba transseksualna zaczynająca korektę płci nie da rady ukrywać wiecznie zmian zachodzących w jej ciele. Coming out jest w naszym wypadku czymś nieuniknionym i nagle zasady gry w życie ulegają drastycznej zmianie, a wcale nie jest łatwo się w tym wszystkim odnaleźć.
Bliscy zaczynają znikać z naszego życia nie potrafiąc zrozumieć naszej decyzji, najgorzej że właśnie wtedy potrzebujemy ich najbardziej. Od znajomych których znaliśmy przez wiele lat często słyszymy słowa, które wbijają się w serce jak igły w poduszkę krawiecką.
W pracy o ile się ją ma trzeba wytrzymywać docinki, bo trzeba mieć dużo szczęścia by ekipa współpracowników okazała się otwarta. A jeśli nie ma się pracy i szuka jej... trzeba być przygotowanym na wielki stos odrzuconych podań, na rozmowy kwalifikacyjne na których można spotkać się z pytaniami godzącymi w godność. Bo nagle okazuje się, że ważniejsze od doświadczenia jest to co się ma między nogami.
Prozaiczne codzienne czynności potrafią stać się problemami nie z tej ziemi. Ciągły strach, wyzwiska i brak zrozumienia które spotykają nas również z naszego własnego tęczowego środowiska. Zasady gry zmieniają się tak drastycznie, że wielu z nas nie jest sobie z tym poradzić. A szukając pomocy spotykamy tylko więcej tego samego, chociaż czasem udaje się trafić na kogoś wyjątkowego. Kogoś kto razem z nami bierze udział w tej grze i mając już doświadczenie w tym wszystkim powoli pokazuje jak sobie z tym wszystkim poradzić.
Nie jest łatwo być osobą transseksualną, to ciągła walka z rzeczywistością i nie raz nie dwa upada się szukając czegoś co da nam siły by wstać i walczyć dalej. Najgorzej, że tak mało wsparcia udzielamy sobie nawzajem, zawiść i liczne toksyczne zachowania to niestety norma. Ale na szczęście są osoby które zawsze chętnie wyciągają pomocną dłoń. Które swoją energią zarażają innych i pobudzają do działania, nie ma takich osób zbyt wiele jednak i nasze środowisko nie jest zbyt duże więc łatwo na nie trafić. I po zetknięciu z kimś takim życie staje się może nie łatwe, ale z pewnością łatwiejsze do przełknięcia.
Wpis dedykuje pamięci Uli. Byłaś właśnie taką osobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz