piątek, 8 lutego 2019

Walentynki

Powoli zbliża się jeden z tych dni w roku, który wzbudza wiele skrajnych emocji. Walentynki - Dzień Zakochanych. Przez jednych celebrowany, przez innych znienawidzony, a jeszcze przez innych uważany za dzień jak co dzień.

Dzień św. Walentego, który jest przecież patronem ciężko chorych - zwłaszcza umysłowo chorych to jakby nie patrzeć idealny wybór na Dzień Zakochanych. Przecież zakochanie to na dobrą sprawę jest szaleństwo w czystej postaci. Osobiście bardzo lubię to święto i cały popkulturowy kicz który ze sobą niesie.

Nawet jak jestem akurat singielką nie widzę w tym dniu niczego złego. Zwłaszcza od czasu, gdy pokochałam sama siebie. Bo czemu nie celebrować w samotności tego, że kochamy siebie? Przecież właśnie to uczucie miłości do siebie, które wypełnia nas pewnością siebie pomoże zbudować w przyszłości coś trwałego, gdy natrafimy na tą jedną jedyną osobę.

Poza tym jak się nie cieszyć na widok tych wszystkich par, które w tym dniu wylewają się na ulice miast niczym woda z przerwanej tamy. Wszędzie wiszące serca, oraz róż atakujący z wszystkich wystaw dookoła. Mimo, że oczywiste jest, że to biznes... środek by zarobić na ogarniętych swoim szaleństwem parach, to ma to swój urok. Zresztą jak wszystkie święta w dzisiejszych czasach Walentynki to świetny okres by nieco zarobić.

Przecież tylko wrócimy z cmentarzy zapominając o promocjach na znicze i wieńce którymi nas atakowano przed Dniem Wszystkich Świętych, a już zaczyna się kanonada promocyjna z okazji Bożego Narodzenia. I irytuje to według mnie dużo bardziej niż w Walentynki, których szaleństwo trwa zaledwie kilka dni, a nie miesiąc czy dwa.

Celebrowanie Walentynek to nic złego, nie celebrowanie również. Ale miło jest popłynąć na fali tego szaleństwa nawet, gdy obok nas nie ma bratniej duszy. Warto wyjść na spacer i cieszyć się z tych wszystkich pozytywnych uczuć które wylewają się z wszystkich stron. Zwłaszcza, gdy coraz trudniej o nie w codzienności.

1 komentarz: