poniedziałek, 14 stycznia 2019

Ty naprawdę?

Naprawdę jesteś trans? Jest to pytanie z którym spotykam się dość często i jest zadawane przez ludzi którzy spotykają mnie pierwszy raz. Czasami po tym pytaniu pada drugie "Ale czemu chcesz być mężczyzną?", jednak to już pada bardzo rzadko i jeśli już do tego dojdzie to bawi mnie to niezmiernie.

Właściwie to ciężko mi uwierzyć, że ludziom tak ciężko uwierzyć w moją transpłciowość. Zazwyczaj traktują moją szczerość jako żart, lub sprowadzają do próby spławienia przy podrywie. I nie bardzo jestem pewna czym jest to spowodowane. Mam oczywiście jakieś swoje domysły i nimi właśnie chce się podzielić z wami.

W naszym pięknym kraju transpłciowość kojarzy się głównie z transwestytyzmem, oraz filmami porno z shemale. Tak więc wizerunek osoby transpłciowej po pełnej korekcie płci mimo wielu kroków na przód w ostatnich latach nadal jest gdzieś tam daleko w kosmosie. Dla przeciętnego Kowalskiego w większości przypadków skojarzenie jest dość oczywiste. Trans = przebieraniec = kobieta z penisem.

I nie. Nie zamierzam tutaj piętnować w jakikolwiek sposób zjawiska transwestytyzmu, czy też pracy w sexbiznesie. Jak wiele razy wspominałam, to różnice sprawiają, że świat jest piękny i piętnując to nie mogła bym spojrzeć sama na siebie. Rozchodzi mi się tylko i wyłącznie o braki w edukacji, parasol transpłciowości jest bardzo rozpięty, a tak po prawdzie nie ma wiedzy nawet o tych kilku podstawowych odmianach tego problemu.

I właśnie te braki w edukacji sprawiają, że nawet ludzie powszechnie brani za światowych i inteligentnych potrafią się pogubić w relacjach z nami. Oczywiście w wypadku ludzi których pociągają osoby transpłciowe wiedza jest dużo głębsza, ale wynika to głównie z racji przebywania przez długi czas w naszym środowisku. Bo ktoś kto dopiero wkroczył w ten świat zazwyczaj wie tyle, że istnieją takie osoby.

A pytania typu "naprawdę jesteś trans?" są bardzo irytujące. Owszem czasem nas śmieszą, ba nie raz ani nie dwa żartowałam z tego ze znajomymi. Jednak na dłuższą metę to irytuje, zresztą takich irytujących zachowań jest dużo więcej i może powinnam kiedyś powiedzieć o nich nieco więcej. I o ile w życiu codziennym to nie sprawia problemu, bo w sumie większość ludzi których się mija na ulicy nie interesuje życie innych mijanych przechodniów. To bywają sytuacje w urzędach, czy też przy spotkaniach z przedstawicielami służb publicznych, gdzie ta edukacja o nas i naszym problemie mogła by bardzo ułatwić życie. Nie tylko nam, ale i tym wszystkim ludziom którzy często mają ochotę zacząć zadawać różne i to nie koniecznie potrzebne i grzeczne pytania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz